Wydaje się, że coraz więcej młodych kobiet marzy o tym, aby pewnego dnia ich ukochany tata poprowadził je do ołtarza. Roi im się wizja ślubu rodem z amerykańskiego romansu. Prezentowani są w nim zazwyczaj wyidealizowani rodzice Państwa młodych. Mamy w nienagannych pastelowych kostiumach, tatusiowie we frakach, z olśniewającym uśmiechem i łezką w oku przyglądający się przyjęciu, które z pokorą i chęcią sfinansowali. Życie to nie film, a my żyjemy w nieraz szarych, polskich realiach. To też przygotowując ślub i przyjęcie weselne, szybko przekonamy się, że rzeczywistości znacznie odbiega od wyobrażeń. Spośród licznych katastrof, trudności i potknięć, które zapewne nas nie ominą, jedna potrafi być szczególnie stresująca, zwłaszcza, że przychodzi ze strony osób bliskich.
Mało kto spodziewa się po własnych rodzicach, że na wieść o ślubie ukochanego dziecka ogarnie ich organizacyjny amok, a chęć dopięcia wszystkiego na ostatni guzik tak przysłoni im świat, że gotowi są zdeptać potrzeby i marzenia własnej pociechy w imię postawienia na swoim. Niestety, tak się zdarza i to znacznie częściej niż moglibyśmy sobie tego życzyć!
Coraz więcej par decyduje się na finansowanie przyjęcia we własnym zakresie, ale nie zawsze oznacza to, że rodzice zwyczajnie nie będą się wtrącać. Tu jednak wystarczy odrobina stanowczości i jasne postawienie granic. Problemy zaczynają się, kiedy choć część kosztów pokrywana jest przez rodziców. Bardzo często daje im to prawo, w ich odczuciu, do stawiania na swoim za wszelką cenę.
Są sytuacje, gdy ludzie tracą rozum i opanowują ich najgorsze instynkty. Bywa tak i w przypadku ślubu. Oto kilka głównych grzechów, jakie popełniają rodzice państwa młodych w związku z organizacją przyjęcia ślubnego:
1. Co powiedzą ludzie?
Oto pytanie, które pada zdecydowanie zbyt często. Zadowalanie tłumu cioć i sąsiadów zwykle przysłania pragnienia własnego dziecka. Dlatego zamiast skromnego przyjęcia, rodzice żądają wystawnego wesela na trzysta osób, klasycznego menu "które zadowoli wszystkich" i orkiestry Pana Mietka, którą chwaliły nietańczące ciocie. Po czasie okazuje się, że ci obcy przecież ludzie, w analogicznej sytuacji nie mają tylu skrupułów i nie przejmują się naszym zdaniem.
2. Ja wiem lepiej
Bywa i tak, że rodzice nie chcą, lub nie potrafią pogodzić się z dorosłością dzieci. Przyzwyczajeni do podejmowania za nich decyzji, robią to nawet w stosunku do dorosłych osób. Takie forsowanie własnej woli przez rodziców bywa nie tylko przykre, stresujące, ale i wstydliwe, jeśli świadkiem tego jest nie tylko przyszły współmałżonek, ale i jego rodzina. Jeśli młody człowiek chce zachować twarz, a jego rodzice nie ustępują, dochodzi do spięć, a czasem i do poważnych kłótni.
3. Dwie pieczenie przy jednym ogniu
Ślub i wesele to przede wszystkim święto młodej pary. Czasem któreś z rodziców o tym zapomina, zapraszając na ten dzień masę własnych znajomych. Nie ma nic złego w zaproszeniu kilku osób, aby mieś się z kim bawić, ale… problem zaczyna się wtedy, gdy liczba znajomych zaczyna iść w dziesiątki i przekracza nawet liczbę znajomych zaproszoną przez młodych ludzi. Brzmi śmiesznie i nierealnie, ale zdarza się dość często. Zapewne znajdą się ludzie, którzy stwierdzą, że nic w tym złego nie ma, bo w końcu więcej znajomych, to więcej kopert… Nie jest to tak proste. Nikt nie chce na własnym weselu być otoczonym przez kompletnie obcych ludzi, którzy na dodatek nie bardzo się nami przejmują, a tak kończy się zwykle zapraszanie dużej liczby anonimowych dla nas osób. Jeśli więc któreś z rodziców pragnie zabawy w gronie wszystkich swoich znajomych, może lepiej zorganizować mu spotkanie z nimi w ramach urodzin, imienin, albo rocznicy ślubu?
4. Wyglądasz w niej grubo
Wyobraźmy sobie taką scenkę. Przyszła pani młoda w otoczeniu mamy i innych bliskich kobiet przymierza upatrzoną suknie ślubną. W oczach ma iskierki, na ustach rozmarzony uśmiech i niepewnie spogląda na mamę, pragnąc usłyszeć potwierdzenie decyzji którą już podjęła. Zamiast tego słyszy słowa bezwzględnej, surowej krytyki. A to zbyt strojna, a to zbyt skromna, krótka czy długa, zbyt obcisła, lub zwyczajnie podkreśla nie to co powinna. Szczerość jest ważna, dobre rady są cenne, ale czasem lepiej zamilczeć, lub złagodzić wypowiedź, niż zabić entuzjazm własnego dziecka.
5. Albo tak, albo wcale
Ukochana broń osób niedojrzałych to szantaż. Nigdy nie powinniśmy się nim posiłkować, kiedy idzie o temat tak ważny, jak ślub własnego dziecka. Argumenty w stylu albo po mojemu, albo ja się nie pojawię, są słabe, nie ważne jak na nie patrzeć. Niech syn wybierze garnitur w kolorze, który jemu się podoba, nie ważne, że teraz w modzie są granaty czy grafity. Niech córka ma na głowie upięcie z koronki, jeśli faktycznie nie lubi welonów. Nie stawajmy okoniem w sprawach błahych i nie czyńmy bliźnim, co nam nie byłoby miłe.
6. A co mnie to obchodzi
Inną przykrością, jaką możemy usłyszeć, a specjalizują się w niej panowie, jest wypowiedź w stylu: "mi to jest obojętne", "nic mnie to nie obchodzi". To tylko delikatna wersja tego co można usłyszeć. Może więc intencje nie były złe, a miało znaczyć: "róbcie tak, jak chcecie", ale zbyt często brzmi jakby ktoś chciał powiedzieć, że ma to w nosie.
7. Za moich czasów
Tak, tak… kiedyś było inaczej. Tyle, że kiedyś minęło i próby wskrzeszenia minionych czasów, przez wierne odwzorowywanie dawnych zachowań i rozwiązań, musi skończyć się źle. Jeśli młoda para pragnie nawiązać do jakiejś tradycji, to miły gest, ale zmuszając ich do tego wbrew ich woli, przyniesie to skutek odwrotny do zamierzonego.
8. Przynaglanie
Pomijając zapewne kilka niechlubnych wyjątków, narzeczonym szykującym się do ślubu zasadniczo zależy na tym, aby odbył się on w planowanym terminie. Dlatego też przynaglanie ich do wyboru tortu na rok przed ślubem, czy określenie dokładnej liczby gości na trzy i pół roku przed planowaną datą przyjęcia, jest zwyczajnie niepotrzebna i rodzi zbędne stresy.
9. Najlepiej srebrne zastawy i zupa z płetwy rekina
Pragnąc przychylić nieba dzieciom, bądź zaimponować znajomym, zachowajmy umiar. Odrobina luksusu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale łatwo zatracić się w nierozsądnych i kosztownych pomysłach. Czy dla jednej nocy warto popadać w wieloletnie zadłużenie, bądź pozbywać się oszczędności? Chyba nie.
10. Najdroższy zestaw proszę, ale w cenie tego najtańszego
Wesele to nie lada wydatek, warto więc szukać oszczędności tam gdzie to jest uzasadnione. Lepiej jednak nie oszczędzajmy np. na jedzeniu czy alkoholu, bo zyskamy łatkę skąpców. Zamiast tego możemy zaoszczędzić np. strojąc auto we własnym zakresie, bądź rezygnując ze śpiewaczki w kościele. Szczególnie problematyczni bywają rodzice mający nierealne oczekiwania. Pragną oni aby zachowane były wszelkie pozory kosztowności, ale przy zachowaniu minimalnego budżetu. W takim wypadku warto włączyć ich w przygotowania i pozwolić uświadomić sobie ile kosztują poszczególne usługi, co powinno sprowadzić ich na ziemię.
11. Królowa jest jedna
W tak ważnym dniu warto wycofać się nieco i pozwolić lśnić młodej parze. Zdarzają się rodzice, którzy tak bardzo wczuwają się w położenie młodych małżonków, że zdają się ich zastępować. Nie wygląda to szczególnie atrakcyjnie gdy któreś z rodziców walczy o ciągłe bycie w centrum uwagi. Poza tym, pewne zachowania czy przywileje w tym dniu zarezerwowane są dla młodej pary. Mama czy teściowa nie będą szczególnie uprzejme, jeśli ubiorą się w sukienkę w kolorze białym, który to zarezerwowany jest dla świeżo poślubionej kobiety.
12. To ja potrzymam
Brzydkim i nieeleganckim zwyczajem jest, gdy jedno z rodziców nieporoszone odbiera koperty z rąk dziecka i przejmuje nad nimi pieczę. Powoduje to niemałe zażenowanie. Zwłaszcza jeśli przy tym pozwala sobie na niewybredny komentarz. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się rzadko, na nieszczęście miewają jeszcze miejsce. Jeśli młodzi małżonkowie proszą o opiekę nad podarunkami, jest to zgoła odmienna rzecz i nie ma w tym już nic niewłaściwego.
Oczywiście nie wszyscy rodzice lansują na siłę własnego zdania, a pomoc dzieciom jest dla nich nagrodą samą w sobie. Służą radą i zakasają rękawy do roboty, kiedy tylko zostaną o to poproszeni, w innym przypadku pozwalają młodym ludziom realizować swoje plany na własną modłę. Tacy rodzice to skarb! Najdroższy klejnot i najwspanialszy dowód na ich własną dojrzałość. Oto cel, do którego należy dążyć, nieraz z poświęceniem własnej próżności i pychy. Oby kiedyś nam wszystkim starczyło rozsądku, aby tą właśnie drogą podążać.